Wyspa Camerona
To już pewne. W Wielkiej Brytanii po podliczeniu głosów ze wszystkich 650 okręgów wyborczych Partia Konserwatywna zdobyła w czwartkowych wyborach 331 miejsc w parlamencie. Oznacza to, że torysi zdobyli większość niezbędną do samodzielnego rządzenia.
To prawdziwe wyborcze tsunami. Jeszcze przed chwilą dwie główne partie obmyślały koalicyjne plany, bowiem według sondaży szły „łeb w łeb”. Tymczasem pomylili się wszyscy. Pomylili się publicyści, media, ale przede wszystkim pomyliły się ośrodki badawcze. Teraz wszyscy zastanawiają się jak do tego doszło. Ale czy to ważne?
Ważne jest to, co za chwilę będzie działo się w realnym rządzeniu. A wydarzy się sporo. Z ust wielu komentatorów nie schodzi główna obietnica wyborcza Davida Camerona, czyli referendum w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej, a że zmiana traktatów (unijnych – red.) nie jest łatwym zadaniem, dał do zrozumienia rzecznik KE, Margaritis Schinas.
– Przypominaliśmy o tym wiele razy, że zmiana traktatów (unijnych – red.) nie jest łatwym zadaniem, ale to również część długoterminowej perspektywy, jak urządzamy UE (…). Jest jasne, że są to działania, które Europejczycy mogą robić na mocy obowiązującego prawa i jeśli nadejdzie na to czas, państwa członkowskie zdecydują, czy chcą wykonać duży krok konstytucyjny – oświadczył rzecznik Komisji – powiedział Margaritis Schinas i zaznaczył przy tym, że cztery swobody, na których opiera się UE (wolny przepływ towarów, usług, kapitału i osób), nie podlegają negocjacjom.
Ale planami przeprowadzenia referendum zaniepokojeni są nie tylko przedstawiciele KE. Londyńskie City również jest zaniepokojone: – „Chcielibyśmy zobaczyć program, który sprawi, że sektor finansowy zachowa swoja międzynarodową konkurencyjność. Rząd musi szybko działać, by wzmocnić naszą pozycję w zreformowanej UE” – oświadczył Alan Yarrow, reprezentujący interesy finansowej dzielnicy Londynu w Izbie Lordów. (…) W najbliższych tygodniach i miesiącach będzie ważyć się pozycja Wielkiej Brytanii w Europie. Zdanie biznesu jest jasne – Wielka Brytania musi być w Unii. Im większe szanse na opuszczenie UE, tym bardziej ucierpią inwestycje w kraju. Reforma byłaby dobra, ale musimy ciężko pracować nad tym, by wyrazić, jaka ona powinna być” – dodał z kolei Mark Boleat, przewodniczący Policy and Resources Committee w City of London.
A zatem, dwuletni okres niepewności co do miejsca Wielkiej Brytanii w Europie jest nieunikniony. Czy może to spowodować spadek wartości funta? Niewiadomo. Łatwo z pewnością nie będzie.
Słowem, idą czasy ciężkie. Oczywiście dla wielu osób będzie jeszcze ciężej. Nowo przybyli imigranci zostaną pozbawieni możliwości ubiegania się o zasiłek dla bezrobotnych, a także zostaną zmuszeni do opuszczenia kraju jeśli nie znajdą pracy w ciągu 6 miesięcy. Zostanie także wprowadzony czteroletni okres przejściowy przed uzyskaniem prawa do różnego rodzaju ulg podatkowych i dodatków na dzieci. Zostanie także wprowadzenie ograniczenie i zniesienie prawa do ubiegania się przez imigrantów o świadczenie na dziecko (child benefit) jeśli mieszka ono poza granicami kraju.
Z pewnością nowe przepisy wycelowane w imigrantów wyhamują ich większy napływ. Ale czy nie wyhamują przy okazji gospodarki? Tego również niewiadomo.
Wiadomo natomiast, że David Cameron próbuje romansować ze szkocką partią SNP. Tuż po ogłoszeniu wyników wyborów zapowiedział, że umożliwi Szkocji zwiększenie uprawnień i obiecuje większą decentralizację władzy: – Nasze plany dotyczące Szkocji obejmują stworzenie najsilniejszego zdecentralizowanego rządu na świecie z ważnymi uprawnieniami w sprawie podatków. Żadne porozumienie w sprawie konstytucji nie będzie pełne, jeśli nie będzie ono uczciwe także wobec Anglii – powiedział premier David Cameron.
Słowa Camerona kierowane do Szkotów mogą cieszyć, ale z pewnością nie zamydlą im oczu na wciąż wyczekiwaną pełną niepodległość, a ta może nadejść jeśli dojdzie do kolejnego referendum. Słowa Camerona mogą cieszyć również blisko 100 tysięczną Polonię w Szkocji, bowiem tak się składa, że spora część Polonii szczęśliwsza jest tym bardziej im dalej jest od Centrum, a bliżej Edynburga.
» Damian Biliński