W londyńskim smogu
Londyn to jedno z najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie. Z powodu długotrwałego wystawienia na działanie zanieczyszczonego powietrza, rocznie umiera tu przedwcześnie nawet 9,4 tys. osób.
Całościowe dane dotyczące sytuacji środowiska w Wielkiej Brytanii są co prawda coraz bardziej pozytywne. Ogólnie zanieczyszczenie spadło o ponad połowę od roku 2000 – wynika z raportu Enviromental Agency. Ale są jednak obszary, gdzie sytuacja się pogarsza.
Las czy śmietnisko?
W zeszłym roku Enviromental Agency usunęła 749 nielegalnych wysypisk. W kolejce czeka kolejnych 1175. Okazuje się, że mieszkańcy mają nieograniczoną fantazję, jeśli chodzi o niszczenie w ten sposób środowiska. Jedno z takich miejsc zlikwidowano w Colnbrook niedaleko Slough. – Wiemy, gdzie to jest, bo jeździmy tam często na rowerach – opowiada 50-letni Jerzy, którzy w Slough mieszka z rodziną. – Nie wiedzieliśmy, że to nielegalne miejsce, dopóki nie wybuchła afera i nie zlikwidowano wysypiska. Zawsze unosił się tam dym palonych opon i smaru, a wielkie żurawie przenosiły i gniotły góry wraków samochodowych – opowiada.
Mieszkańcy wspominają też o wycinanych drzewach i braku zwierzyny w okolicy. Właściciel wysypiska po procesie musiał zapłacić 800 tys. funtów kary. Przyroda powoli zaczyna się tam odradzać, jednak szacuje się, że na miejsce każdego wysypiska powstają dwa kolejne.
Wina hydraulików
Coraz gorzej ma się brytyjska woda – zanieczyszczeń jest o połowę więcej, niż 15 lat temu. Zanieczyszczenia wynikają z działań mieszkańców, czynników zewnętrznych lub są wynikiem działań przemysłu. Najbardziej poprawia się świadomość przedsiębiorców, którzy coraz częściej dostają dobre noty w rygorystycznych badaniach używanej przez nich wody. W zeszłym roku tylko 184 z 14 tys. przedsiębiorstw wykorzystujących duże ilości wody dostało najgorszą notę. Najczęstszym problemem w ich przypadku był zły zapach wody, na który skarżyli się okoliczni mieszkańcy. Jednak nie zawsze za zanieczyszczenia odpowiada przemysł. W londyńskim Lea Valley za zanieczyszczenie wody mają odpowiadać… hydraulicy. Według organizacji Thames21 zanieczyszczona jest prawie każda z sześciu rzek wpadających do rzeki Lea. W Enfield, Waltham Forest i Haringey było najgorzej – niski poziom tlenu w wodzie i ilość zanieczyszczeń uniemożliwiała przeżycie rybom.
Ścieki do rzeki
– Gdy ktoś wchodzi do lasu z piłą mechaniczną i wycina drzewa, wybucha afera. A codziennie to samo dzieje się w rzekach wschodniego Londynu – ostrzegał Theo Thomas z Thames21. Jego zdaniem winni są mieszkańcy, którzy powiększają nielegalnie domy, a następnie nieprofesjonalnie łączą swoje nowe łazienki z systemem ściekowym. W efekcie brudna woda nie trafia do ścieków tylko do wód gruntowych. 30-letnia Anna z Haringey też powiększyła ostatnio swoją kuchnię, jednak nie uważa, żeby przyczyniła się do tej sytuacji.
– Powierzyłam pracę nad rozbudową specjaliście, wcale nie najtańszemu. To był hydraulik z polecenia. Zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że z moim rurami jest coś nie tak. Uważam, że nie można winić mieszkańców. Bo jak możemy patrzeć hydraulikom na ręce? Może jakiś urząd powinien to kontrolować – zastanawia się. Innym problemem jest system odprowadzania deszczu i ścieków zbudowany jeszcze za czasów wiktoriańskich. Dziś przy każdym urwaniu chmury kanały się przepełniają, a brudna woda trafia na powierzchnię.
Piekło astmatyka
Jeszcze większym problemem jest londyńskie zanieczyszczenie powietrza. Gęsto zakorkowane drogi i wysokie budynki w połączeniu z faktem, że Londyn to największe miasto w Europie sprawiają, że spalin jest dużo. Centrum stolicy Wielkiej Brytanii to rejon, który co roku ma problem z dostosowaniem się do europejskich standardów czystości powietrza. Najgorzej jest w miejscach osłoniętych wysokimi budynkami z każdej strony i pełnych ruchu samochodowego. Przy bezwietrznej, ciepłej pogodzie pełne spalin powietrze nagrzewa się i oddychać może być szczególnie trudno, a zwłaszcza astmatykom. Tutejszy smog jest już sławny i trafił do podręczników – „smogiem londyńskim” nazywa się ten kwaśny, występujący w zimie, w umiarkowanych strefach klimatycznych.
Powietrze to kwestia gustu
Wiosną i latem dużym problemem jest też zanieczyszczenie ozonem. Najgorzej jest na przedmieściach. Ozon sprawia, że powietrze zatrzymuje zapachy i zmniejsza ich wyczuwalność o 90 proc. Na przedmieściach owocuje to m.in. wyginięciem pszczół, które nie mogą wyczuć w brudnym powietrzu zapachu kwiatów. Zanieczyszczenie powietrza szkodzi też ludziom. W dłuższej perspektywie może pojawić się astma, problemy z oczami, alergie, zaburzenia krążenia, a nawet choroby serca wywołane stałym, zbyt małym dostępem tlenu do krwi. Niektórzy są szczególnie wrażliwi na zanieczyszczenia. Jedną z takich osób jest 24-letnia Emilia z podlaskiej wsi, dla której podróż do większego miasta była pod tym względem szokiem.
– Zanim wybrałam się do Londynu przenocowałam u koleżanki w Warszawie. Odebrała mnie z dworca i szłyśmy do domu spacerem w ciepły, letni wieczór. Koleżanka westchnęła: jak pięknie pachnie powietrze! Nic nie powiedziałam, ale dla mnie było odwrotnie: przyzwyczajona do powietrza na wsi czułam tylko spaliny i ścieki. Po przyjeździe do Londynu było jeszcze gorzej – opowiada. Również dzieci mogą być szczególnie zagrożone, spędzając czas w smogu. – Córka ma astmę. Zauważyłam, że po wakacjach na wsi u babci w Polsce zawsze czuje się lepiej, a w Londynie jej się pogarsza. Od tamtej pory staram się ją zabierać za miasto co weekend, a lato w Polsce stało się obowiązkiem, do którego namawia nas lekarz, a nie stanowi już zwykłych wakacji – opisuje Piotr, ojciec 12-letniej Klaudii.
Innym sposobem, by czuć się lepiej to duża ilość roślin produkujących tlen, umieszczonych w mieszkaniu głównie przy oknach. Najlepiej nie przebywać w centrum miasta w czasie, gdy korki są największe, a ponadto regularnie chodzić do parków czy nad rzekę, gdzie powietrze jest nieco świeższe.
Toksyczna chmura
Warto zastosować się do tych rad z myślą o przyszłości, bo z czasem smog może się powiększać. W marcu londyńczyków ostrzegano przed chmurą toksycznego smogu, który zawisł nad miastem. W niektórych szkołach dzieci pozostawiono w szkole na czas lunchu, obawiając się, że wyjście na zewnątrz zagroziłoby tym z astmą, a u reszty mogłoby spowodować trwałe uszkodzenie płuc. Departament środowiska ostrzegał wtedy, by astmatycy i osoby z chorobami serca spędziły te kilka dni w domu lub poza miastem i zawsze miały przy sobie lekarstwa.
– Dwie trzecie ludzi chorych na astmę w smogu odczuwa pogorszenie, co zwiększa ryzyko silnego ataku choroby. Tacy ludzie powinni sprawdzać ostrzeżenia dotyczące zawartości smogu w powietrzu i mieć ze sobą zawsze inhalator, co pozwoli zbudować odporność przeciwko zanieczyszczeniom powietrza – radził wtedy Kay Boycott z organizacji Asthma UK.
Sonia Grodek | goniec.com
© Wszystkie prawa zastrzeżone.
Całość jak i żadna część utworów na OPEN MAGAZYN.PL, nie może być rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie bez zgody Redakcji. Wobec osób łamiących prawo, podjęte zostaną wszelkie działania prawne celem dochodzenia roszczeń finansowych.